de vissna kvistarna

Jag fick beröm igår.
För att jag kunde låta de vissna blommorna stå.
Stå kvar i vasen på vardagsrumsbordet.

Jag har nu två yogauppdrag parallelt med mitt vanliga jobb.
Min livskamrat är på resa och jag håller på att avsluta en utbildning.

Så jag måste låta de vissna blommorna stå.
Stå och vänt på sin tur.
För en sak har jag lärt mig.

Att aldrig låta ett dött föremål gå föra mig och min personliga ork.

Never f*cking ever låter jag tvätten eller disken gå före.
Före mig.
Före vilan.

Det får vänta
Det är inte så att någon skyndar för att hinna före mig.

Och under tiden får jag titta bort.
Titta på det (och dem) som lever istället.
Fokusera på det som får mig att känna mig levande.
Påminna mig själv om vad som är viktigast just nu.
Och det är inte de döda blommorna i vasen.

Jag gör så gott jag kan.
Och jag tar livet i min takt.

God fredag <3

Brutalne przebudzenie

Zdarza Ci się czasem taki stan, że coś Ci się przytrafia w życiu i nie wiesz po co?
Prawie zawsze to jakiś syf. Jakieś nieszczęście. Bo gdy coś dobrego nam się przytrafia, to nigdy się nie zastanawiamy dlaczego. Może tylko “dlaczego tak późno?”

I ja nie mówię, że nie słusznie. Bardzo mocno wierzę w to, że każdy człowiek zasługuje na najlepsze.
Ale jest jakaś siła we wszechświecie, większa od naszego pojmowania, która rozumie, że człowiekowi nie służy “samo dobro”. Ludzie się nie rozwijają gdy wszystko się układa. Zamiast tego osiadają na mieliźnie zadowolenia i lekko – lub baaardzo – się rozleniwiają. Słabną intelektualnie. Obojętnieją na innych, i jedynym ich zmartwieniem jest jakby ten stan zadowolenia utrzymać jak najdłużej. Jakby nie dać sobie tego odebrać.
I dziwna rzecz, że zwykle to dopiero wtedy, gdy pojawiają się rozterki i wszelkie przeciwności, które prawie zupełnie nas wytrącają z równowagi społecznej, ekonomicznej, zdrowotnej… dopiero wtedy zaczyna się coś dziać pod kopułą. Dopiero wtedy, gdy nasze człowieczeństwo jest wystawiane na próbę, dopiero wtedy ROŚNIEMY. Lub stajemy się smutnym dowodem na to, że homo sapiens nie jest jednak taki do końca sapiens, czyli mądry.

Ja wiem, że uogólnianie jest nonszalanckie i prowokujące. Ale pozwalam sobie na nie, bo wiem, że KAŻDY robi najlepiej jak w danej chwili potrafi. Tak, jak jest w stanie. Gdyby każdy z nas wiedział lepiej, robiłby lepiej, podejmowałby lepsze decyzje, mniej by krzywdził samego siebie i innych.

Powód, dla którego pozwalam sobie osądzać gatunek ludzki tak surowo i bez pardonu jest taki, że większość z powyższych grzechów zaniedbania i niewiedzy popełniłam sama. Lata mi zajęło, żeby przestać się za nie obwiniać i cicho opłakiwać stracony czas. Zamieniłam to w końcu na wdzięczność za to, że nastąpiło jakieś tam brutalne przebudzenie. Że byli wokół mnie ludzie mądrzejsi, lepsi i szczodrzy ode mnie, którzy mnie nauczyli, pokazali, jak można żyć. Trzymali za rękę kiedy ja walczyłam z demonami “muszę” i “nie da się przecież inaczej”…

Konkluzja?
Jakby to ująć: Nie bądź głupi jak ja byłam? Nie popełniaj moich błędów?
A może bądź mądry i korzystaj z szans, jakie daje Ci życie, by pogłębiać swoją mądrość.

Lepiej być mądrym niż głupim, jak ja. Kiedyś.

Lepiej być mądrym niż głupim, jak ja. Kiedyś.

Tak, chyba tak! Właśnie to chciałam powiedzieć.
No i jeszcze to, co zawsze:
– Daj sobie spokój!

Dobrego tygodnia życzy Ci Kasia

O sztuce bycia miłym*

*Miły – uczynny, przyjazny, uprzejmy, życzliwy.


Jeśli masz konto na Instagramie i trochę szczęścia to być może widziałeś już ten obrazek:

Be the kindest person you know.

Bądź najmilszą osobą, jaką znasz.

To od kilku lat moja dewiza i cel życiowy. Ciągle się uczę. Czasem nadal szarpię się z pysznym ego ale od dawna nie mam nawet cienia wątpliwości, że to jest jedyna “strategia”, której chcę się w życiu trzymać.
Kontrowersyjne jak na osobę, która dając z siebie wszystko = będąc miłą, się wypaliła?
Nic podobnego. Jeśli zastanowimy się nad tym, co to znaczy być miłym*.

Nie będę teoretyzować, bo to nudzi (i mnie i Ciebie). Opowiem na przykładzie:

Kasia (wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci nie przypadkowe! ) od małego była miła i uczynna. Bardzo chciała, żeby wszyscy ją lubili i bardzo szybko nauczyła się, że bycie pomocnym i sprawianie ludziom przyjemności pozwala się poczuć lubianym i potrzebnym. Świetna strategi, która działała przez kilkadziesiąt lat!
Wyobraź sobie dzień, w którym zabrakło Kasi sił na bycie miłą… Gdyby zły los tak chciał, że przez lata udało jej się otoczyć jedynie stadem ludzkich interesownych hien, pewnie okazałoby się, że nikt już jej nie lubi i uschłaby gdzieś w kącie z rozpaczy i odrzucenia.
A tu niespodzianka: cała masa dobrych, bezinteresownych (kluczowe słowo!) ludzi była blisko by podtrzymać, wesprzeć, pomóc.
Okazało się, że są tacy, którzy lubią Kasię jakby BEZ POWODU, i MIMO różnych potwornie irytujących cech, a nie dlatego, że sili się na to, by być miłą.

Dzięki temu, i nie oszukujmy się – również dzięki terapii i wielogodzinnym refleksjom, Kasia nauczyła się, że:

  1. To moja decyzja co ja chcę wnosić do tego świata. A ja chcę wnosić dobro i czystą, bezinteresowną ludzką życzliwość.
  2. Życzliwość na prawdę nie kosztuje więcej niż bycie ostrożnym i podchodzenie do drugiego z rezerwą i podejrzliwością.
  3. Zrozumienie tego, że każdy człowiek uczestniczy w jakiejś walce, i gdyby wiedział więcej, rozumiał więcej, miał lepszy kontakt ze sobą, to nie próbowałby mnie wykorzystać. A nawet jeśli to robi , to jest jego wybór i jego sposób na życie, nie mój.
  4. W każdym z nas jest takie miejsce, w którym nie ma lęku przed byciem wykorzystanym. To miejsce, w którym dawanie czegoś od siebie, dzielenie się, nie zmniejsza naszego stanu posiadania lecz nas totalnie wypełnia i ozłaca. Wydaje mi się, że to jest coś co ma związek z poczuciem bezpieczeństwa.
  5. Bycie miłym odnosi się też do siebie samego. Umiejętność wybaczenia sobie swoich niedociągnięć ma takie samo znaczenie, jak umiejętność akceptowania innych z całym ich wachlarzem ułomności. Gdy się żyje w takiej świadomości, to prawie nic nie boli. Żadne przykre słowa. Ludzka głupota czy brak wrażliwości. Nic.

Piątką to taka okrągła cyfra, ale mam jeszcze jeden punkt. Gwiazdę wieczoru dosłownie! (U mnie minęło południe, ale gdzieś na pewno jest wieczór):

6. It is better be kind than to be right. Lepiej być miłym/dobrym, niż mieć rację. (lepiej się rymuje po zagranicznemu) O co chodzi? Chodzi o to, że nasze ego i nasz paniczny lęk przed byciem zdemaskowanym jako osobą cóż – głupia, niekompetentna, nieświatowa (wybierz swój zestaw lęków!) sprawiają, że czasem posuwamy się do tego, by kosztem innych windować swoją markę, swoją wiedzę, swoje osiągnięcia. Dlatego zależy nam, żeby nasze było na wierzchu w kłótniach. Dlatego zawsze szukamy winnego, żeby zdjąć z siebie cień podejrzeń. Dlatego piszemy ludziom wstrętne komentarze w internecie.

Podsumowując: będąc osobą najmilszą jaką znasz nie jesteś looserem, matołkiem, durniem, mięczakiem… Jesteś osobą, która szanuje innych tak samo, jak siebie samego i która zna wartość swojego (świętego!!!) spokoju ducha.

I tyle!
/Kasia

p.s. Dla szwedzkojęzycznych Polaków polecam lekturę:

konsten att vara snall

Stefan Einhorn, Konsten att vara snäll

p.p.s. By zobaczyć więcej genialnych obrazków, które demaskują wiele naszych ludzkich wad i lęków zapraszam Cię na konto Instagramowe ZebraZone_by_kasia Dołącz po codzienną dawkę świeżego spojrzenia na nasze codzienne zmagania z życiem. :-*

Posprzątałam.

Sobota i niedziela tylko z nazwy są dniami wolnymi od pracy.
Wiesz, że nie propaguję przepracowywania się kosztem własnego zdrowia i nade wszystko cenię sobie święty spokój.
Żadna z tych rzeczy nie przychodzi mi łatwo ani naturalnie ale gdy już się uda jestem najlepszą wersją siebie. Wiem, bo rodzina mi to mówi. Widzi, jak mi się wygładzają zmarszczki na czole, obniża tonacja głosu, tempo mówienia, chodzenia. Uśmiecham się więcej i częściej całuję męża. Przyrzekam. Nie ma w tym ani krzty przesady.

W ten weekend zrobiłam coś bezprecedensowego. Posprzątałam.
I cóż mogę powiedzieć?
Bardzo polecam!
Łatwiej mi się oddycha, chodzi, myśli.

Oto dowód:

Posprzątałam!

Posprzątałam!

Wyrzucałam, sortowałam, wynosiłam, oddawałam. Oczyszczałam nie tylko przestrzeń ale i umysł. Zrzucałam z siebie balast emocjonalny. Piękne doświadczenie.
Nie wiem, jak Ty sprzątasz, ale ja wyznaczyłam sobie konkretny obszar, by wiedzieć, kiedy będę gotowa. Mały, by mnie do szczętu nie wykończył (siły nadal nie te!), ale ważny.

Im bardziej się teraz uśmiechasz pod nosem, bo Ty w weekend to dom własny i u teściów oblecisz, skosisz trawę, nagotujesz jedzenia na tydzień i jeszcze pranie zrobisz a na mszy niedzielnej na obcasie całą godzinę wystoisz z włosem pięknie na szczotki podniesionym i makijażem do tonacji garsonki dopasowanym, tym bardziej Cię proszę, byś zaryzykowała taki niespotykany eksperyment: By choć czasem ROBIĆ trochę MNIEJ. Starać się odrobinę MNIEJ. I dopuścić do siebie tę szalona myśl, że TY jesteś ważniejszy/-a niż porządek i wszystkie sprawunki świata.

Miłego wieczoru!

I daj sobie wreszcie święty spokój! Choć na chwilę.

/Kasia