Pierwszy września. Dla mnie to zapach lawendy. Zmarznięte w sandałach stópki (kryte buty są na zimę!) Nabieranie rozpędu. Szokujące ilości terminów w kalendarzu.
Jak zachować wakacyjny stan umysłu? Czy to jest w ogóle do zrobienia?
Gandhi, pracując 15 godzin dziennie mówił:
Ja jestem zawsze na wakacjach.
Internet i cała masa oszołomów Ci powie: kochaj co robisz a praca będzie Ci lekką. Bla. Bla. Bla. Nie o to chodzi, to nie to autor miał na myśli.
Słowo wakacje pochodzi od łacińskiego słowa vacare czyli być pustym, wolnym. Jakby to było być wolnym w miejscu pracy. Nie traktować niepowodzeń służbowych jako blizn na naszej osobistej godności. Nie być przywiązanym do rezultatów a mimo wszystko pracować najlepiej jak się potrafi. Pozbyć się EGO, próżności, potrzeby bycia klepanym po plecach?
Nie wiem. Do tej pory nigdy tak nie pracowałam. Inaczej: do tej pory tak nie pracowałam za pieniądze. Ale myśl kiełkuje 🙂
Powiesz, że u mnie “w zakładzie” to się tak nie da, bo szefowa pijawka, koledzy do bani, trzeba walczyć o wszystko.
A gdyby było tak, że można się wznieść ponad to, tak po cichu, po kryjomu prawie. I przestać brać udział w przepychankach personalnych i zamiast tego robić swoje? Wziąć wolne od dramaturgii zakładowej?
Być na *wakacjach* cały rok!
Zawsze można spróbować, nigdy nie wiadomo, z jakimi mocnymi postanowieniami reszta zakładu wraca po urlopie do pracy 🙂
Powodzenia! To idealny sposób by dać sobie spokój!
/Kasia